czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 7

Gdy podjechaliśmy na podjazd Chris od razu wybiegł z domu.
-Co jej zrobiłeś!
-Ja...nic
Stark powrócił do swojego dawnego sarkastycznego podejścia do życia.
-Ana martwiliśmy się.
-Przepraszam musiałam pomyśleć. Stark mi pomógł.- Mówiłam podchodząc do Chrisa i pozwalając mu na objęcie się chociaż czułam się podle po tym co zrobiłam.
-Chodź do środka.-mówił Chris delikatnie popychając mnie dla zachęty w stronę domu.-Przeziębisz się.
Posłuchałam się mojego chłopaka ale tuż pod domem zatrzymałam się i obróciłam.
-Stark może wejdziesz?-spytałam.
Christopher zaskoczony a zarazem wściekły spojrzał na Starka.
-Nie muszę  załatwić kilka spraw.-odpowiedział Stark nie spuszczając triumfalnego wzroku z mojego Chłopaka.
-Może wpadniesz wieczorem? Mam dzisiaj kilku gości. Babcia obiecała, że opowie kilka miejscowych legend.
Na słowo legendy Chris i Stark zdziwieni i przestraszeni spojrzeli po sobie.
-Podobno mają być straszne...ale nikt i tak w nie nie wierzy. No weź planowałam to od dawna. Mama też miała opowiedzieć kilka legend...no ale.
-Tak będę na pewno.-przerwał mi chłopak. Byłam wdzięczna, że mi przerwał. Oczy zaszły mi łzami.
Chris przyciągną mnie do siebie i wprowadził do domu. Gdy weszłam od razu udałam się do siebie do pokoju. Zgarnęłam  z szafy ciuchy i pobiegłam do łazienki się przebrać. Zdejmując ubranie zastanawiałam się czego Stark mi nie powiedział a zasugerował. To co mama powiedziała mu tuż przed wyjazdem było co najmniej dziwne. Mama zachowywała się jakby czuła, że coś jej się stanie. Moje myśli przerwał jakiś hałas . Szybko dokończyłam zapinanie spodni i wyszłam na korytarz.  Zlokalizowałam ten hałas dochodził z dołu. Ktoś się z kimś kłócił. Po cichu zeszłam po schodach. Kłótnia dochodziła z kuchni gdy podeszłam pod drzwi zobaczyłam Chrisa kłócącego się z moim ojcem.
-Ona cię nie potrzebuje!-krzyczał Chris.
-Jestem jej ojcem i zabieram ją od was jesteście nienormalni. Nie dam wam jej skrzywdzić. Może moją żonę omotaliście ale mnie nie! To co robicie nie jest normalne to jest chore!
-Ty tego nie rozumiesz!
Byłam wściekła na mojego ojca. Ale dziwiło mnie to co on mówił. Wyszłam z ukrycia zbierając na sobie zdziwione spojrzenia chłopaka i  ojca.
-Wyjdź stąd!
-Ana.
-Wszystko psujesz!-krzyknęłam i wybiegłam z kuchni.
Siedziałam chwilę u siebie w pokoju. Za godzinę przyjadą moi znajomi.-Stwierdziłam w myślach i wzięłam się za znoszenie do ogrodu przekąsek i picia.
-Kochanie!-usłyszałam głos Izy.
-Hej Iza.-przywitałam się.
Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona.
-Tak mi przykro.-szepnęła mi do ucha wywołując u mnie łzy.
-Już jest dobrze przecież nic nie zrobię.
Iza puściła mnie w końcu i radosnym głosem obwieściła:
-Zakochałam się.
-Znowu w kim?-spytałam przewracając oczyma.
-Przestań tym razem to prawdziwa miłość.
-Dobrze opowiesz mi w nocy przy ognisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz