Ten tydzień miną mi dość nerwowo Starka spotkałam tylko raz a właściwie to przyśnił mi się. Nie byłam pewna czy można to zaliczyć do kategorii spotkania.
^^^
Po kolacji poszłam od razy do mojego pokoju. Zakluczyłam drzwi, przebrałam się w pidżamę i położyłam na łóżku. Z jakiegoś powodu nie mogłam zasnąć. Głowę miałam przepełnioną wydarzeniami z ostatnich kilku dni. Postanowiłam,że krótki spacer dobrze mi zrobi. Cicho ubrałam się i wyszłam z domu. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie usłyszał, chciałam być sama. Wędrowałam już od dobrej godziny, wcale nie byłam ani zmęczona ani śpiąca. Las w ogóle nie wydawał mi się straszny,czułam z nim silną i dziwną więź. Nie rozumiałam tego,zatopiłam się we własnych myślach. Nagle przede mną wyrosła wysoka postać,potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Spojrzałam w górę, na de mną stał Stark! Wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. Musiałam wyglądać jak debilka.
-Co wybieramy się w nocy na spacerek?-spytał i wyciągną dłoń,by pomóc mi wstać. Złapałam jego rękę i podciągnęłam się na nogi. Otrzepałam spodnie z kurzu i pyłu, zauważyłam na nich nowe przetarcie, No świetnie moje nowe spodnie!
-Nie mogłam spać.-zaskoczyła mnie szczerość mojej odpowiedzi, przecież mogłam mu nakłamać, że usłyszałam za oknem jakiś dziwny hałas czy coś! Wbiłam wzrok w ziemię, mam nadzieję, że nie widział purpury na mojej twarzy,
-To może...odprowadzę cię.- Zaproponował. Nie wiem czemu ale ucieszyłam się.
-Tak dzięki...ale to godzina drogi.
-To nic przecież nie zostawię cię samej.
-Okej.-Powiedziałam i ruszyliśmy w stronę domu mojej babci. Po jakimś czasie zrobiło się zimno. Wzdrygnęłam się gdy Stark okrył mnie swoją bluzą.
-Dzięki- wymamrotałam.
Szliśmy już dosyć długo. W końcu tak się zmęczyłam, że musiałam przystanąć.
-Dasz radę?-spytał zmartwiony.-Mogę cię wziąć na ręce, już raz cię niosłem-Zaproponował rozbawiony.
-Nie dzięki dam sobie radę-protestowałam ale byłam tak zmęczona, że nogi mi się trzęsły.
Stark pokiwał zniecierpliwiony głową i staną przede mną tyłem abym weszła mu na barana. Spojrzałam zaskocz ona ale on wykonał pewny ruch głową więc musiałam wejść mu na barana.
Stark poruszał się pewnie tak jakbym ważyła tyle co powietrze. Przed domem było ciemno ale obydwoje zauważyliśmy biegnącego w naszą stronę Christophera. Stark cały się naprężył gotowy do walki.
-Ana co ty tutaj z nim robisz!
-Czy muszą ci się spowiadać!-Krzyknęłam zsuwając się z pleców Starka. Gdy tylko to zrobiłam Christopher podskoczył do nas i zasłaniając mnie swoim ciałem pociągną brutalnie w stronę domu.
-Zostaw-krzyknęłam zdenerwowana i zaskoczona, wyrywając się z uścisku Christophera. Stark zasłonił mnie swoim ciałem prężąc się.
-Uważaj! Tylko ją tkniesz!-krzykną naprężony Christopher grożąc Starkowi. Stark prychną pogardliwie.
-Ona nie jest twoją własnością.
-Ana on jest niebezpieczny...on...jest złem.
-Jakim złem!..... Christopher...... to ty mnie szarpałeś
-On tobą manipuluje!- Krzykną Christopher.
Tego było za wiele co on sobie myślał Stark mnie bronił.
-Stark odprowadź mnie do pokoju
-Oczywiście Ano-powiedział posyłając złowrogie i triumfalne spojrzenie ku Christopherowi. Ruszyliśmy w stronę domu. Nie zważając na Christophera. Stark objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że zrobił to aby udowodnić coś Christopherowi ale nie miałam siły protestować i przeniosłam ciężar ciała na stronę Starka opierając się o niego. Chłopak odprowadził mnie pod samą sypialnie.
-Dzięki-wyszeptałam zmęczona zdejmując bluzę. Chciałam mu ją oddać ale zatrzymał mnie gestem.
-Oddasz mi ją przy okazji.
-Okej...to ja pójdę spać.
-Dobranoc.-Szepną mi do ucha pochylając się nade mną. Wycofał się bez słowa w stronę wyjścia pozostawiając mnie tak stojącą. On nie powinien na mnie tak działać. Dopiero po chwili wyrwałam się z otępienia i weszłam do pokoju. Nawet nie pamiętałam jak ale na pewno wzięłam prysznic.
Rano na śniadaniu było strasznie niezręcznie po tym co się wczoraj stało... to było dziwne.
-Ano muszę wracać do pracy.Tak mi przykro...-Tłumaczyła się moja matka.
-To nic. wszystko jest okej.-Pocieszałam matkę.
-Kochanie wynagrodzę ci to.-Obiecywała matka odjeżdżając z podjazdu.
Pomachałam mamie na pożegnanie i ruszyłam do domu. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia do ogródka. Słońce dzisiaj świeciło i grzało moje czerwone zmarznięte policzki. Usiadłam na bujanej ławeczce i delikatnie się bujałam. Babcia usiadła obok mnie.
-Ano kochanie... nie gniewaj się na niego.
Zdziwiona podniosłam na nią głowę a babcia kontynuowała.
-On się martwił...ty nawet nie znasz tego chłopaka.
Zaskoczona patrzyłam na babcie. Skąd ona mogła....nie...to jest dziwne...chyba jej nie powiedział.
-Babciu skąd to wiesz?
-Moja Ano jeszcze wielu rzeczy nie wiesz. Kochanie nie gniewaj się na Christophera to dobry chłopak.
Czułam, że słowo ''dobry'' miało tutaj głębsze znaczenie.
Babcia wstała i powolnym krokiem ruszyła w stronę domu.
Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki. Iza jest...specyficzna a to wszystko wyjaśnia:
-Ana już myślałam, że na tym zadupiu porwało cię ufo.
- Tak Iza nawet dwa jedno w domu mojej babci a drugie w lesie.-pożaliłam się zerkając przez szybę na Christophera odśnieżającego podjazd.
-AAaaa... wiedziałam, że w końcu to się stanie.
-Co się stanie?
-Chłopak...a nawet dwóch. Przystojni chociaż?
-Niieee...-wykręcałam się.
-Kłamiesz a to znaczy, że mega przystojni.
-Iza muszę kończyć.
-To cię nie ominie. Wszystko mi opowiesz jak przyjedziesz.
-Pa Iza..-Naciskałam.
-Pa, pa
Rozłączyłam się i chwilę stałam uśmiechając się sama do siebie.
Christopher przechodził koło mnie chyba chciał iść do ogrodu ale go zatrzymałam.
-Chris...ja przepraszam ja nawet go nie znam. Miałeś rację.
-To ja przepraszam...przesadziłem ale gdy zobaczyłem ciebie z nim poniosło mnie.
-Okej..to...
-Zaczniemy od nowa?
-Od zera?-Spytałam dla upewnienia wpatrując się w jego piękne oczy.
-Od zera.-zapewnił mnie z uśmiechem.
-Jestem Ana.-przedstawiłam się z uśmiechem.
-A ja Chrisopher...mów mi Chris.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz