Stark towarzyszył mi bardzo często może nie w postaci fizycznej, ale w postaci niematerialnej w postaci, w której tylko ja byłam świadoma jego obecności.
Chris przychodził do mnie codziennie, ale nie czułam się tak bezpiecznie przy nim szczególnie dlatego, że kiedy pojawiał się Chris Stark odchodził.
Przeciągnęłam się na kanapie wyczerpana całym tygodniem nauki o mojej matce i przeznaczeniu, czy to nie zabawnie?!
Podeszła do mnie kobieta i usiadła obok.
-Czekaliśmy na ciebie bardzo długo...
Uśmiechnęłam się sztywno do kobiety.
-Christopher też...
Zesztywniałam i spuściłam wzrok na dłonie luźno splecione na kolanach.
-Bogini uhonorowała mnie pewnymi darami...-zaczęła i uśmiechnęła się do mnie.- Mogłam wychować Chritophera jak własnego syna tylko on wiedział, że nim nie jest od początku, wiedział po co przyszedł na świat.
-A drugi? - Spytałam nie ukrywając ciekawości.
-Wyczuwam emocje i istoty niematerialne.
Spuściłam wzrok na miejsce gdzie spoczywa dłoń Starka.
-Ano widzę, że jesteś zagubiona. Kochasz mojego syna co do tego nie mam żadnych wątpliwości i on też, ale Stark zajmuje wiele miejsca w twoim sercu.
Odwróciłam wzrok nie chcąc patrzeć na kobietę, która wie wszystko o tym co czuję do Chrisa i Starka. Łza spłynęła mi po policzku.
-Kochanie znam sposób, aby to się skończyło. kochanie przestaniesz już się męczyć Stark przestanie robić to co robi. Dobrze wiesz, że nie powinien tego robić i on też to wie.
Spojrzałam w oczy kobiecie i poczułam, że ma racje, że tak nie powinno być.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za ręce, ale za chwile jej dłonie puściły mnie niespodziewanie a ona odskoczyła jednak było już za późno Stark złapał ją i podniósł do góry. Wpatrywałam się przerażona w Chrisa, który nie mógł pojąć co się dzieje. Jego matka wypowiadała cicho słowa patrząc mi w oczy. Wiedziałam co muszę zrobić, ale to oznaczało, że wszyscy się dowiedzą kto to a ja wcale nie chciałam dla niego źle.
-Przestań, żądam abyś przestał!- Krzyknęłam a na dworze niebo pokryło się atramentowymi chmurami.
Chris spojrzał na mnie przestraszony a inni w pomieszczeniu przyglądali mi się z nieodgadniętymi wyrazami twarzy.
-Stark!-krzyknęłam zamieniając strach na siłę i potęgę. W chwili, w której wymówiłam jego imię kobieta upadła na ziemie a mnie Stark uniósł w powietrze, ale nie bałam się. Uśmiechnęłam się smutnie do Starka.
-Stark to koniec pokazałeś swoją prawdziwą twarz, pokazałeś na co cię stać. Stróżka krwi spłynęła mi po twarzy i spadła na dywan.
-Raniąc mnie ranisz siebie.- Szepnęłam i uniosłam drżącą dłoń do jego policzka. Poczułam jego skórę pod palcami. Gdy poczułam pod stopami podłogę zerknęłam na Starka a raczej jego ducha.
-Nie musisz taki być. Przez chwilę zakręciło mi się w głowie i próbowałam podtrzymać się Starka, a on posłusznie mnie podtrzymał.
-Widzisz wcale nie jesteś zły możesz być dobry, bo w głębi duszy taki jesteś. To ty wybierasz dla siebie drogę.
Przymknęłam oczy wyczerpana i poczułam jego dłoń na policzku.Jego zapach owładną moimi zmysłami i uśpił je.
sobota, 25 lipca 2015
piątek, 24 lipca 2015
Rozdział 10
Podniosłam powieki i rozejrzałam się po pokoju. Leżałam u siebie w łóżku. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wszystkiego a gdy to się stało łzy stanęły mi w oczach. To było niemożliwe. Podniosłam się po cichu z łóżka i poszłam wziąć prysznic.
***
Stałam i wpatrywałam się z niedowierzaniem i strachem w swoje ręce i nogi. Nie musiałam widzieć aby wiedzieć że po plecach ciągnie się taki sam wzór. Tatuaże?! Jak skąd!?!
Ostatni raz spojrzałam w lustro i ruszyłam biegiem przez dom.
-Babciu! Babciu!
Przebiegłam przez kuchnię do salonu i zatrzymałam się w wejściu. Co tu robili ci wszyscy ludzie.
Usłyszałam ostatnie słowa jakiegoś starszego mężczyzny:
-Skąd mamy pewność, że to ona.
Mężczyzna zmierzył mnie i prychnął pogardliwie. Wyciągnęłam z przerażeniem dłonie w stronę babci a ona uśmiechnęła się do mężczyzny z wyższością i podeszła do mnie.
-Kochanie nic się nie martw wszystko będzie dobrze.-Szepnęła tak abym tylko ja to usłyszała.- Spotkałaś ją.-bardziej stwierdziła niż spytała.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co chodzi, ale babcia się tym nie zmartwiła tylko złapała mnie za dłonie najdelikatniej jak potrafiła, jakby były najcenniejsze na świecie i obwieściła podniesionym głosem:
-Te znaki są dowodem na to, że właśnie ona jest córką naszej bogini naszej królowej!
Wszyscy wpatrywali się we mnie jak w eksperyment a ja sama musiałam zrozumieć co to wszystko oznacza. Te znaki były dowodem na to, że magia istnieje. Stałam tak próbując się uspokoić, ale łzy spłynęły mi po policzkach. Rozejrzałam się po obcych twarzach wpatrujących się we mnie z zachwytem i pożądaniem. Ktoś podszedł do mnie i położył mi dłoń nisko na plecach. Jeszcze zanim go zobaczyłam wiedziałam, że to on.
-Stark...-szepnęłam i odwróciłam się chcąc go zobaczyć, ale go tam nie było. Jednak wiedziałam, że to on...czułam jego silną dłoń dodającą mi otuchy i zapach.
-Boję się...-szepnęłam i od razu poczułam tak delikatny dotyk dłoni na policzku i pocałunek na czole.
***
Stałam i wpatrywałam się z niedowierzaniem i strachem w swoje ręce i nogi. Nie musiałam widzieć aby wiedzieć że po plecach ciągnie się taki sam wzór. Tatuaże?! Jak skąd!?!
Ostatni raz spojrzałam w lustro i ruszyłam biegiem przez dom.
-Babciu! Babciu!
Przebiegłam przez kuchnię do salonu i zatrzymałam się w wejściu. Co tu robili ci wszyscy ludzie.
Usłyszałam ostatnie słowa jakiegoś starszego mężczyzny:
-Skąd mamy pewność, że to ona.
Mężczyzna zmierzył mnie i prychnął pogardliwie. Wyciągnęłam z przerażeniem dłonie w stronę babci a ona uśmiechnęła się do mężczyzny z wyższością i podeszła do mnie.
-Kochanie nic się nie martw wszystko będzie dobrze.-Szepnęła tak abym tylko ja to usłyszała.- Spotkałaś ją.-bardziej stwierdziła niż spytała.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co chodzi, ale babcia się tym nie zmartwiła tylko złapała mnie za dłonie najdelikatniej jak potrafiła, jakby były najcenniejsze na świecie i obwieściła podniesionym głosem:
-Te znaki są dowodem na to, że właśnie ona jest córką naszej bogini naszej królowej!
Wszyscy wpatrywali się we mnie jak w eksperyment a ja sama musiałam zrozumieć co to wszystko oznacza. Te znaki były dowodem na to, że magia istnieje. Stałam tak próbując się uspokoić, ale łzy spłynęły mi po policzkach. Rozejrzałam się po obcych twarzach wpatrujących się we mnie z zachwytem i pożądaniem. Ktoś podszedł do mnie i położył mi dłoń nisko na plecach. Jeszcze zanim go zobaczyłam wiedziałam, że to on.
-Stark...-szepnęłam i odwróciłam się chcąc go zobaczyć, ale go tam nie było. Jednak wiedziałam, że to on...czułam jego silną dłoń dodającą mi otuchy i zapach.
-Boję się...-szepnęłam i od razu poczułam tak delikatny dotyk dłoni na policzku i pocałunek na czole.
piątek, 3 lipca 2015
Rozdział 9
-Ona ma prawo dowiedzieć się o sobie prawdy. - Powiedział spokojnym głosem Stark.
-Stark zgadzam się ma prawo,ale ona i tak ponownie wybierze przeznaczenie. - Powiedziała babcia z niechęcią patrząc na Starka.
-Jakie ponownie! To była jej matka nie ona! - Krzyknął zirytowany Stark.
Nic nie rozumiałam potrząsnęłam głową.
Chris wpatrywał się z wrogością w Starka. Chłopak prychnął pogardliwie.
-Nie pozwolimy złu wygrać.- Wysyczał Chris.
Jakiemu złu??!!
- To, że już raz namieszali między moim ojcem a jej matką to nie znaczy, że pozwolę abyście wy zrobili to nam! Ja jej nie opuszczę złożyłem Agnes obietnice. To była jej wola.
-Nie mieszaj mojej córki w to! Ona zgodziła się wychować Anastazję jak własną córkę, ale nie decyduję o tym co wybierze Ana. A my nie dopuścimy aby nad światem zapanowała ciemność.
Stark odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Po chwili wypowiedział cicho
słowa: "Niechaj ciemność się rozproszy ukazując nam córkę bogini, która ukryła się w ciemnościach szukając ochrony"
Poczułam przyjemne mrowienie, które po chwili zniknęło pozostawiając zimny chłód. Babcia i Chris spojrzeli na mnie zszokowani. Poczułam ogromną gulę w gardle uniemożliwiającą mi swobodne oddychanie oczy zapiekły mnie od łez. Moja matka tak naprawdę nią nie jest?! Ta legenda jest prawdziwa?! Czy oni wszyscy zwariowali?!
-Ana.
Usłyszałam głos Chrisa. Spojrzałam w jego oczy wypełnione przerażeniem i cofnęłam się o krok. Z ziemi wystawał korzeń, o który od razu się potknęłam i uderzyłam głową w skałę. Obraz zaszedł mi mgłą.
-Stark zgadzam się ma prawo,ale ona i tak ponownie wybierze przeznaczenie. - Powiedziała babcia z niechęcią patrząc na Starka.
-Jakie ponownie! To była jej matka nie ona! - Krzyknął zirytowany Stark.
Nic nie rozumiałam potrząsnęłam głową.
Chris wpatrywał się z wrogością w Starka. Chłopak prychnął pogardliwie.
-Nie pozwolimy złu wygrać.- Wysyczał Chris.
Jakiemu złu??!!
- To, że już raz namieszali między moim ojcem a jej matką to nie znaczy, że pozwolę abyście wy zrobili to nam! Ja jej nie opuszczę złożyłem Agnes obietnice. To była jej wola.
-Nie mieszaj mojej córki w to! Ona zgodziła się wychować Anastazję jak własną córkę, ale nie decyduję o tym co wybierze Ana. A my nie dopuścimy aby nad światem zapanowała ciemność.
Stark odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Po chwili wypowiedział cicho
słowa: "Niechaj ciemność się rozproszy ukazując nam córkę bogini, która ukryła się w ciemnościach szukając ochrony"
Poczułam przyjemne mrowienie, które po chwili zniknęło pozostawiając zimny chłód. Babcia i Chris spojrzeli na mnie zszokowani. Poczułam ogromną gulę w gardle uniemożliwiającą mi swobodne oddychanie oczy zapiekły mnie od łez. Moja matka tak naprawdę nią nie jest?! Ta legenda jest prawdziwa?! Czy oni wszyscy zwariowali?!
-Ana.
Usłyszałam głos Chrisa. Spojrzałam w jego oczy wypełnione przerażeniem i cofnęłam się o krok. Z ziemi wystawał korzeń, o który od razu się potknęłam i uderzyłam głową w skałę. Obraz zaszedł mi mgłą.
Przepiękny śpiew ptaków.- Zachwyciłam się. Wciągnęłam głęboko powietrze- a ten zapach ...róże ! Otworzyłam oczy. Mój wzrok spoczął na wielkich rozmiarów drzewie, ale nie sam rozmiar przyciągnął moją uwagę- to ta majestatyczność. Podniosłam się z miękkiej trawy i podeszłam do drzewa. W dotyku było takie gładkie a jego ciepło ogrzało moją dłoń. Coś zachęciło mnie do przyłożenia ucha do drzewa. Odskoczyłam jak oparzona, ale po chwili ponownie podstawiłam ucho do drzewa. Zachwycona pisnęłam. Słyszałam bicie serca i to nie moje tylko drzewa. Zmarszczyłam brwi w koncentracji. To absurdalne!- pomyślałam i ponownie przysłuchałam się temu niesamowitemu odgłosu. Biło z taką siłą, ale wydawało mi się, że coś jest nie tak. Nie powinno mnie tutaj być, powinnam być.... Fala wspomnień zalała mnie niespodziewanie aż ugięły się pode mną nogi. Zsunęłam się na ziemie dalej przyklejona do drzewa. Jego bicie serca uspokajało mnie i usypiało.
Gdy już prawie zasnęłam poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Ten dotyk był taki ciepły.
-Widzę, że w końcu tu dotarłaś
-Gdzie dotarłam? - spytałam zaspanym głosem.
- Kochanie jesteś śliczna, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. -Słowa i dotyk stawały się coraz bardziej odległe. A ja resztką sił ścisnęłam ciepłą dłoń.
Ból stał się nie do zniesienia. Światło raziło nawet przez zamknięte oczy. Ktoś trzymał mnie za dłoń. Chciałam podnieść powieki, ale były zbyt ciężkie. Ból był nie do zniesienie chciałam krzyczeć, ale moje usta nawet nie drgnęły. cholera! Po długich męczarniach udało mi się delikatnie ścisnąć męską dłoń. Do kogo ona należała?! Starałam się to zidentyfikować, ale coś mi to nie szło. Poczułam kuszącą propozycję snu - oddałam się temu niesamowitemu nawoływaniu do krainy snu.
Rozdział 8
Siedząc przy ognisku uśmiechnęłam się do Chrisa przyglądającego mi się z zainteresowaniem. Wzruszyłam ramionami bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Podciągnęłam kolana pod brodę i skuliłam się gotowa na opowieści babci. Gdy zaczęła opowiadać poczułam coś dziwnego nie umiałam tego opisać, ale moje serce przyspieszyło a ja zdziwiona przyglądałam się tym obrazom. Słyszałam wszystko co mówiła, ale byłam bardzo daleko.
Wraz z jej pierwszymi słowami o bogini, która oddała życie za ludzi ponieważ ich kochała zobaczyłam siebie ale trochę inną, starszą, poważniejszą. W opowieści babcia opowiedziała o odwiecznej walce dobra ze złem i o tym jak bogini musiała wybrać między miłością a obowiązkiem. Jej serce było rozerwane, ale postąpiła tak aby lud nie ucierpiał i wybrała dobro. Zraniony wojownik zła nie zawahał się przed zabiciem bogini. Zginęła ponieważ wybrała dobro, zginęła ponieważ postąpiła według przeznaczenia. Poświęciła się dla ludzi. Poświęciła swoje życie i serce, swoją miłość.
Kiedy głos babci ucichł obrazy także ustały. To było przerażające nie wiedziałam co się działo. Rozejrzałam się aby zobaczyć czy ktoś poczuł to samo co ja, ale wszyscy bawili się niesamowicie. Westchnęłam i napotkałam smutny wzrok Starka. Coś tu było nie tak a ja musiałam dowiedzieć się co! Podniosłam się z miejsca i po cichu poszłam za Chrisem, który szedł za jakąś postacią. Po chwili stałam w cieniu gdzie nikt nie miał prawa mnie zobaczyć i słuchałam dziwnej wymiany zdań między Chrisem i babcią.
- Christopher! To dobry czas aby dowiedziała się prawdy o sobie! Ona już zaczęła nieświadomie używać swoich mocy.
- Margaret!- Podniósł głos Chris. Byłam tak zdziwiona, że nie pohamowałam syku irytacji. Chris i babcia odwrócili się w moją stronę, ale mnie nie widzieli moje serce biło tak głośno, że nie byłam pewna czy przypadkiem go nie słyszą.
Chris zrobił krok w moją stronę, ale z cienia obok mnie wyszedł Stark... Stark! co on tu robił! Czy wiedział, że stoję obok. Na pewno wiedział!
Wraz z jej pierwszymi słowami o bogini, która oddała życie za ludzi ponieważ ich kochała zobaczyłam siebie ale trochę inną, starszą, poważniejszą. W opowieści babcia opowiedziała o odwiecznej walce dobra ze złem i o tym jak bogini musiała wybrać między miłością a obowiązkiem. Jej serce było rozerwane, ale postąpiła tak aby lud nie ucierpiał i wybrała dobro. Zraniony wojownik zła nie zawahał się przed zabiciem bogini. Zginęła ponieważ wybrała dobro, zginęła ponieważ postąpiła według przeznaczenia. Poświęciła się dla ludzi. Poświęciła swoje życie i serce, swoją miłość.
Kiedy głos babci ucichł obrazy także ustały. To było przerażające nie wiedziałam co się działo. Rozejrzałam się aby zobaczyć czy ktoś poczuł to samo co ja, ale wszyscy bawili się niesamowicie. Westchnęłam i napotkałam smutny wzrok Starka. Coś tu było nie tak a ja musiałam dowiedzieć się co! Podniosłam się z miejsca i po cichu poszłam za Chrisem, który szedł za jakąś postacią. Po chwili stałam w cieniu gdzie nikt nie miał prawa mnie zobaczyć i słuchałam dziwnej wymiany zdań między Chrisem i babcią.
- Christopher! To dobry czas aby dowiedziała się prawdy o sobie! Ona już zaczęła nieświadomie używać swoich mocy.
- Margaret!- Podniósł głos Chris. Byłam tak zdziwiona, że nie pohamowałam syku irytacji. Chris i babcia odwrócili się w moją stronę, ale mnie nie widzieli moje serce biło tak głośno, że nie byłam pewna czy przypadkiem go nie słyszą.
Chris zrobił krok w moją stronę, ale z cienia obok mnie wyszedł Stark... Stark! co on tu robił! Czy wiedział, że stoję obok. Na pewno wiedział!
czwartek, 2 lipca 2015
Rozdział 7
Gdy podjechaliśmy na podjazd Chris od razu wybiegł z domu.
-Co jej zrobiłeś!
-Ja...nic
Stark powrócił do swojego dawnego sarkastycznego podejścia do życia.
-Ana martwiliśmy się.
-Przepraszam musiałam pomyśleć. Stark mi pomógł.- Mówiłam podchodząc do Chrisa i pozwalając mu na objęcie się chociaż czułam się podle po tym co zrobiłam.
-Chodź do środka.-mówił Chris delikatnie popychając mnie dla zachęty w stronę domu.-Przeziębisz się.
Posłuchałam się mojego chłopaka ale tuż pod domem zatrzymałam się i obróciłam.
-Stark może wejdziesz?-spytałam.
Christopher zaskoczony a zarazem wściekły spojrzał na Starka.
-Nie muszę załatwić kilka spraw.-odpowiedział Stark nie spuszczając triumfalnego wzroku z mojego Chłopaka.
-Może wpadniesz wieczorem? Mam dzisiaj kilku gości. Babcia obiecała, że opowie kilka miejscowych legend.
Na słowo legendy Chris i Stark zdziwieni i przestraszeni spojrzeli po sobie.
-Podobno mają być straszne...ale nikt i tak w nie nie wierzy. No weź planowałam to od dawna. Mama też miała opowiedzieć kilka legend...no ale.
-Tak będę na pewno.-przerwał mi chłopak. Byłam wdzięczna, że mi przerwał. Oczy zaszły mi łzami.
Chris przyciągną mnie do siebie i wprowadził do domu. Gdy weszłam od razu udałam się do siebie do pokoju. Zgarnęłam z szafy ciuchy i pobiegłam do łazienki się przebrać. Zdejmując ubranie zastanawiałam się czego Stark mi nie powiedział a zasugerował. To co mama powiedziała mu tuż przed wyjazdem było co najmniej dziwne. Mama zachowywała się jakby czuła, że coś jej się stanie. Moje myśli przerwał jakiś hałas . Szybko dokończyłam zapinanie spodni i wyszłam na korytarz. Zlokalizowałam ten hałas dochodził z dołu. Ktoś się z kimś kłócił. Po cichu zeszłam po schodach. Kłótnia dochodziła z kuchni gdy podeszłam pod drzwi zobaczyłam Chrisa kłócącego się z moim ojcem.
-Ona cię nie potrzebuje!-krzyczał Chris.
-Jestem jej ojcem i zabieram ją od was jesteście nienormalni. Nie dam wam jej skrzywdzić. Może moją żonę omotaliście ale mnie nie! To co robicie nie jest normalne to jest chore!
-Ty tego nie rozumiesz!
Byłam wściekła na mojego ojca. Ale dziwiło mnie to co on mówił. Wyszłam z ukrycia zbierając na sobie zdziwione spojrzenia chłopaka i ojca.
-Wyjdź stąd!
-Ana.
-Wszystko psujesz!-krzyknęłam i wybiegłam z kuchni.
Siedziałam chwilę u siebie w pokoju. Za godzinę przyjadą moi znajomi.-Stwierdziłam w myślach i wzięłam się za znoszenie do ogrodu przekąsek i picia.
-Kochanie!-usłyszałam głos Izy.
-Hej Iza.-przywitałam się.
Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona.
-Tak mi przykro.-szepnęła mi do ucha wywołując u mnie łzy.
-Już jest dobrze przecież nic nie zrobię.
Iza puściła mnie w końcu i radosnym głosem obwieściła:
-Zakochałam się.
-Znowu w kim?-spytałam przewracając oczyma.
-Przestań tym razem to prawdziwa miłość.
-Dobrze opowiesz mi w nocy przy ognisku.
-Co jej zrobiłeś!
-Ja...nic
Stark powrócił do swojego dawnego sarkastycznego podejścia do życia.
-Ana martwiliśmy się.
-Przepraszam musiałam pomyśleć. Stark mi pomógł.- Mówiłam podchodząc do Chrisa i pozwalając mu na objęcie się chociaż czułam się podle po tym co zrobiłam.
-Chodź do środka.-mówił Chris delikatnie popychając mnie dla zachęty w stronę domu.-Przeziębisz się.
Posłuchałam się mojego chłopaka ale tuż pod domem zatrzymałam się i obróciłam.
-Stark może wejdziesz?-spytałam.
Christopher zaskoczony a zarazem wściekły spojrzał na Starka.
-Nie muszę załatwić kilka spraw.-odpowiedział Stark nie spuszczając triumfalnego wzroku z mojego Chłopaka.
-Może wpadniesz wieczorem? Mam dzisiaj kilku gości. Babcia obiecała, że opowie kilka miejscowych legend.
Na słowo legendy Chris i Stark zdziwieni i przestraszeni spojrzeli po sobie.
-Podobno mają być straszne...ale nikt i tak w nie nie wierzy. No weź planowałam to od dawna. Mama też miała opowiedzieć kilka legend...no ale.
-Tak będę na pewno.-przerwał mi chłopak. Byłam wdzięczna, że mi przerwał. Oczy zaszły mi łzami.
Chris przyciągną mnie do siebie i wprowadził do domu. Gdy weszłam od razu udałam się do siebie do pokoju. Zgarnęłam z szafy ciuchy i pobiegłam do łazienki się przebrać. Zdejmując ubranie zastanawiałam się czego Stark mi nie powiedział a zasugerował. To co mama powiedziała mu tuż przed wyjazdem było co najmniej dziwne. Mama zachowywała się jakby czuła, że coś jej się stanie. Moje myśli przerwał jakiś hałas . Szybko dokończyłam zapinanie spodni i wyszłam na korytarz. Zlokalizowałam ten hałas dochodził z dołu. Ktoś się z kimś kłócił. Po cichu zeszłam po schodach. Kłótnia dochodziła z kuchni gdy podeszłam pod drzwi zobaczyłam Chrisa kłócącego się z moim ojcem.
-Ona cię nie potrzebuje!-krzyczał Chris.
-Jestem jej ojcem i zabieram ją od was jesteście nienormalni. Nie dam wam jej skrzywdzić. Może moją żonę omotaliście ale mnie nie! To co robicie nie jest normalne to jest chore!
-Ty tego nie rozumiesz!
Byłam wściekła na mojego ojca. Ale dziwiło mnie to co on mówił. Wyszłam z ukrycia zbierając na sobie zdziwione spojrzenia chłopaka i ojca.
-Wyjdź stąd!
-Ana.
-Wszystko psujesz!-krzyknęłam i wybiegłam z kuchni.
Siedziałam chwilę u siebie w pokoju. Za godzinę przyjadą moi znajomi.-Stwierdziłam w myślach i wzięłam się za znoszenie do ogrodu przekąsek i picia.
-Kochanie!-usłyszałam głos Izy.
-Hej Iza.-przywitałam się.
Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona.
-Tak mi przykro.-szepnęła mi do ucha wywołując u mnie łzy.
-Już jest dobrze przecież nic nie zrobię.
Iza puściła mnie w końcu i radosnym głosem obwieściła:
-Zakochałam się.
-Znowu w kim?-spytałam przewracając oczyma.
-Przestań tym razem to prawdziwa miłość.
-Dobrze opowiesz mi w nocy przy ognisku.
Rozdział 6
Nie mogłam na to pozwolić....ja kochałam Chrisa.
-Przestań...-szepnęłam próbując stawiać opór ale Stark nie przestawał. Jego ręce śmiało wędrowały po moim ciele czułam dreszcze rozkoszy. Już nie miałam siły stawiać oporu. Oddałam się temu niesamowitemu uczuciu.
^^^
Leżałam z Starkiem w łóżku moja głowa leżała wsparta o jego tors i unosiła się z każdym jego oddechem.
-Ana...przepraszam-Powiedział. Ale ja go nie słuchałam byłam zajęta myślami jak ja mogłam to zrobić może to przez to, że cierpię z powodu utraty mamy albo może to przez ojca.
-Nikt nie może się dowiedzieć-Szepnęłam do Starka i spojrzałam mu w oczy. Po chwili zamyślenia Stark przytakną.
^^^
-Zrobiłem omlet!-krzykną do mnie Stark z kuchni.
-Zaraz zejdę!
Dopięłam bluzę znalezioną przez Starka i zbiegłam do kuchni usiadłam przy stole. Przypatrywałam się Starkowi z rozbawieniem.
-Co cię tak śmieszy?
-Nic nic...
-Hm... okej -Powiedział Stark podając śniadanie na stół. Zjedliśmy w milczeniu.
-Ana ja...
-Przestań... wszystko już jest okej.
-Dobra to ja idę na miasto idziesz ze mną?
-W sumie... czemu nie.
Stark uśmiechną się do mnie na co nieśmiało odwzajemniłam tym samym.
^^^
Dzień ze Starkiem był niesamowity. Świetnie się bawiłam Stark potrafił sprawić, że zapomniałam na chwilę o ojcu i matce. Stark był inny niż na początku mi się wydawało.
-Ana odwiozę Cie do domu.
-Dobra dzięki.
-Ana...ja dobrze znałem twoją matkę...
Zdziwiona spojrzałam na chłopaka.
-Skąd?-spytałam
-To jest teraz nie istotne... po prostu ona dzień przed wyjazdem powiedziała, że jeżeli coś jej się stanie to mam się tobą zaopiekować i dbać o ciebie... I ja zamierzam dotrzymać danego jej słowa.
Stark wytarł mi z policzka łzę i złożył pocałunek na czole. Ten gest zmienił wszystko chociaż nie byłam tego do końca świadoma. Czułam się przy nim bezpieczna.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu ale nie takim uciążliwym, panowała między nami lekka atmosfera. A ja byłam zbyt zajęta myślami i podziwianiem lasu za szybą aby zauważyć, że Stark na mnie zerka.
-Przestań...-szepnęłam próbując stawiać opór ale Stark nie przestawał. Jego ręce śmiało wędrowały po moim ciele czułam dreszcze rozkoszy. Już nie miałam siły stawiać oporu. Oddałam się temu niesamowitemu uczuciu.
^^^
Leżałam z Starkiem w łóżku moja głowa leżała wsparta o jego tors i unosiła się z każdym jego oddechem.
-Ana...przepraszam-Powiedział. Ale ja go nie słuchałam byłam zajęta myślami jak ja mogłam to zrobić może to przez to, że cierpię z powodu utraty mamy albo może to przez ojca.
-Nikt nie może się dowiedzieć-Szepnęłam do Starka i spojrzałam mu w oczy. Po chwili zamyślenia Stark przytakną.
^^^
-Zrobiłem omlet!-krzykną do mnie Stark z kuchni.
-Zaraz zejdę!
Dopięłam bluzę znalezioną przez Starka i zbiegłam do kuchni usiadłam przy stole. Przypatrywałam się Starkowi z rozbawieniem.
-Co cię tak śmieszy?
-Nic nic...
-Hm... okej -Powiedział Stark podając śniadanie na stół. Zjedliśmy w milczeniu.
-Ana ja...
-Przestań... wszystko już jest okej.
-Dobra to ja idę na miasto idziesz ze mną?
-W sumie... czemu nie.
Stark uśmiechną się do mnie na co nieśmiało odwzajemniłam tym samym.
^^^
Dzień ze Starkiem był niesamowity. Świetnie się bawiłam Stark potrafił sprawić, że zapomniałam na chwilę o ojcu i matce. Stark był inny niż na początku mi się wydawało.
-Ana odwiozę Cie do domu.
-Dobra dzięki.
-Ana...ja dobrze znałem twoją matkę...
Zdziwiona spojrzałam na chłopaka.
-Skąd?-spytałam
-To jest teraz nie istotne... po prostu ona dzień przed wyjazdem powiedziała, że jeżeli coś jej się stanie to mam się tobą zaopiekować i dbać o ciebie... I ja zamierzam dotrzymać danego jej słowa.
Stark wytarł mi z policzka łzę i złożył pocałunek na czole. Ten gest zmienił wszystko chociaż nie byłam tego do końca świadoma. Czułam się przy nim bezpieczna.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu ale nie takim uciążliwym, panowała między nami lekka atmosfera. A ja byłam zbyt zajęta myślami i podziwianiem lasu za szybą aby zauważyć, że Stark na mnie zerka.
Rozdział 5
Ten dzień miał być jak każdy inny... powrót do szkoły a zamiast tego pogrzeb.
^^^
Stałam przed grobem i po raz setny czytałam:
^^^
Stałam przed grobem i po raz setny czytałam:
Agnes
Kochająca matka i córka.
Pozostawiła po sobie piękne wspomnienia.
-Nie powinna zginąć.-powiedział ktoś za moimi plecami i położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się zaskoczona, przede mną stał stał mój ojciec. JAK ON ŚMIAŁ TU PRZYJŚĆ?! Po tym jak nas zostawił?! Zrzuciłam jego rękę z mojego ramienia i rzuciłam mu nienawistne spojrzenie, nienawidziłam go.
-Wolałabym żebyś to był ty.-rzuciłam głosem wypranym z emocji i odeszłam.
-Musimy porozmawiać-powiedział.
-Nie dzięki, nie mam ochoty.
-Ano...
Jak on śmiał mnie tak nazywać?! Już nie byłam jego małą Aną, która naiwnie wierzyła, że jeszcze do nas wróci. W jego listy i to co w nich pisał.
-Nie masz prawa tak mnie nazywać!
-Jestem twoim ojcem!
-Trochę już na to za późno. Gdzie byłeś kiedy cię potrzebowałam!- wygarnęłam bez litości nie obchodziło mnie, że to może go zranić on o tym nie myślał kiedy nas zostawiał.
-Daj mi to wszystko....
-Naprawić? NIE!-przerwałam mu brutalnie.
-Anastazjo... Ja się zmieniłem.
-Ludzie się nie zmieniają. Chyba, że na gorsze.- Powiedziałam z żalem. I odeszłam w stronę lasu.
-Anastazjo nie odchodź musimy porozmawiać o tym co teraz będzie z tobą.
-Nic nie będzie!-krzyknęłam odchodząc.
^^^
Byłam w szoku. Łzy leciały mi po policzkach. Biegłam wyczerpana. Stanęłam pod drzewem już nie miałam siły biec. Usiadłam pod drzewem, nie miałam na nic siły.Zamknęłam oczy i nie miałam siły ich otworzyć. Rzeczywistość zaczęła się rozmazywać, zasnęłam.
^^^
Gdy się obudziłam leżałam w jakimś domu. Nie poznawałam otoczenia. Powoli wstałam. Miałam na sobie czyjąś bluzę sięgającą mi do połowy uda, co mnie zszokowało nie miałam na sobie nic więcej tylko czarną koronkową bieliznę. Było ciemno ale mój wzrok zarejestrował jakiś kształt opierający się o framugę drzwi.
-Ładnie wyglądasz.
Od razu rozpoznałam ten głos.
-Stark!!! co ja tutaj robię.
-Kusisz mnie swoim wyglądem- Powiedział rozbawiony.
-Przestań... Ja gdzie są moje ubrania jak mogłeś mnie rozebrać.
-A co miałem pozwolić abyś spała w jednym łóżku ze mną cała brudna.-Mówił jakby to była rzecz najzwyczajniejsza w świecie. No chyba, że dla niego była.
-Czy my.....? No wiesz.....to zrobiliśmy?
-Nie martw się spałem na kanapie.
-A... Dzięki.- rozluźniłam się trochę nie zapominając o tym, że jestem prawie cała naga.
- Możesz pójść wziąć prysznic a ja skombinuję jakieś ciuchy.
-A co się stało z moimi?!
-Tak jakby pękły.
-Co ty zrobiłeś?
- Chciałem tego uniknąć ale jak je miałem zdjąć.
-Palant!- Powiedziałam idąc w jego stronę.
-Tam jest łazienka.- powiedział wskazując drzwi po lewej.
Poszłam w tamtą stronę. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zastanawiałam się jak Stark mnie znalazł w lesie. Zawsze pojawiał się gdy go potrzebowałam, nawet się z tego cieszyłam. Miałam nadzieję, że znalazł dla mnie jakieś ubrania. Wyszłam spod prysznica, stanęłam pod drzwiami i szepnęłam:
-Stark masz te ubrania?
-Tak otwórz drzwi.
Przygryzłam wargę i szepnęłam:
-Ale najpierw zgaś światło.
Poczekałam aż wokół mnie zapanuje ciemność. Gdy to się stało od kluczyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Cofnęłam się o krok aby mógł wejść. Stał tak blisko mnie że słyszałam jego oddech i czułam bicie jego serca. Przejechał dłonią po moim ramieniu. Westchnęłam a moje ciało przebiegł dreszcz rozkoszy.
Rozdział 4
Christopher okazał się całkiem sympatycznym chłopakiem... bardzo sympatycznym. Stark...ja...nie wiem...nie widziałam go długo. On był dziwny znikąd, nagle pojawiał się w lesie i to wtedy gdy miałam zły humor. Przy Christopherze czułam się spokojna i wesoła. Tęskniłam za Starkiem czułam z nim dziwną więź a jego bluza cały czas mi go przypominała.
^^^
-Ano, zostaw mnie.-błagał mnie Christopher ale byłam nie ugięta. Ściągałam kołdrę z jego głowy.
-Wstawaj!
-Ja chcę spać!
Nagle Christopher zerwał z siebie kołdrę i pociągną mnie na siebie chwile leżałam na nim lekko oszołomiona ale zaraz leżałam pod nim.
-Chris! krzyknęłam ale nie mogłam nic więcej powiedzieć ponieważ zaczął mnie całować.
-Teraz cie nie puszczę-pogroził udając surowego ale jego oczy śmiały się.
-A jak ładnie poproszę.-Błagałam udając skruchę.
-A jak poprosisz?
Zamiast odpowiadać pocałowałam go nieśmiało na co z radością odpowiedział śmielszym i długim pocałunkiem, Zamknęłam oczy. Czułam się wspaniale jak przy każdym naszym pocałunku.Czułam się jakbym latała a motyle w brzuch to nie kłamstwo.
-Ykhm... nie chcę przeszkadzać.
Obydwoje odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. W drzwiach stał Stark patrzył na Christophera nienawistnym wzrokiem.
-Stark...-zaczęłam ale przerwałam gdy spojrzał na mnie smutnym wzrokiem przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłam w nim nienawiść ale zaraz wrócił do sarkastycznego i rozbawionego podejścia.
-Już myślałem, że będę musiał patrzeć jak się rozbieracie i nawzajem szepczecie sobie jak to się kochacie.-drwił.
Christopher naprężył się i przysięgam wyglądał jakby zaraz miał się na niego rzucić ale zatrzymałam go ręką.
-Nie jest tego wart-szepnęłam patrząc w podłogę.
-Tak nie jestem tego wart-powiedział spokojnie-Jestem Zły. a on Dobry, Jaka ty będziesz?
-Dosyć!-podniósł głos Christopher,
-Czemu...?-spytał Stark patrząc w oczy Christopherowi.
-DOSYĆ!-krzyknęła babcia.
Zaskoczona spojrzałam na nią.
-Stark idź już, wszystko mieszasz.
-Oczywiście-zgodził się z moją babcią Stark i wyszedł.
Po raz pierwszy czułam się naprawdę szczęśliwa ale Stark wszystko komplikował. Christopher objął mnie i przyciągną do siebie.
-Christopher dzisiaj przyjedzie twój brat-powiedziała babcia.
O bracie Christophera słyszałam niewiele, w sumie Chrstopher nie mówił wiele o swojej rodzinie.
^^^
Stałam z Chrstopherem i babcią w kuchni, zielony samochód podjechał przed dom. Po chwili do domu wszedł chłopak na oko miał dziewiętnaście/dwadzieścia lat. Był on blondynem o szarych oczach. Gdy tylko na mnie spojrzał poczułam się dziwnie. Christopher chcąc chyba zaznaczyć swój teren (czyli mnie) objął mnie i pocałował w policzek. Chłopak zrozumiał o co chodzi Christopherowi i cofną się o krok z uśmiechem.
-Hej ja jestem Mark.
-To jest Ana-przedstawił mnie Christopher.
-Która potrafi mówić-dokończyłam przewracając oczyma.
Mark zaśmiał się na co zazdrosny Christopher spiorunował go wzrokiem i przyciął mnie do siebie.
^^^
Stałam pośrodku kuchni z telefonem w ręce. Pierwsza łza już spływała po policzku. Mój umysł na chwilę się wyłączył czułam tylko ból ten okropny ból....Ale nie fizyczny on był bardziej o podłożu psychicznym. Jak to możliwe to..... nie! To musi być pomyłka!
-Ano co się dzieje?- pytała mnie przerażona babcia ale ja słyszałam ją tylko przez mgłę! Babcia odebrała mi telefon i chwilę porozmawiała. Po chwili usiadła jej oczy zaszły łzami.
-To nie możliwe.-Szepnęła.
^^^
-Ano, zostaw mnie.-błagał mnie Christopher ale byłam nie ugięta. Ściągałam kołdrę z jego głowy.
-Wstawaj!
-Ja chcę spać!
Nagle Christopher zerwał z siebie kołdrę i pociągną mnie na siebie chwile leżałam na nim lekko oszołomiona ale zaraz leżałam pod nim.
-Chris! krzyknęłam ale nie mogłam nic więcej powiedzieć ponieważ zaczął mnie całować.
-Teraz cie nie puszczę-pogroził udając surowego ale jego oczy śmiały się.
-A jak ładnie poproszę.-Błagałam udając skruchę.
-A jak poprosisz?
Zamiast odpowiadać pocałowałam go nieśmiało na co z radością odpowiedział śmielszym i długim pocałunkiem, Zamknęłam oczy. Czułam się wspaniale jak przy każdym naszym pocałunku.Czułam się jakbym latała a motyle w brzuch to nie kłamstwo.
-Ykhm... nie chcę przeszkadzać.
Obydwoje odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. W drzwiach stał Stark patrzył na Christophera nienawistnym wzrokiem.
-Stark...-zaczęłam ale przerwałam gdy spojrzał na mnie smutnym wzrokiem przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłam w nim nienawiść ale zaraz wrócił do sarkastycznego i rozbawionego podejścia.
-Już myślałem, że będę musiał patrzeć jak się rozbieracie i nawzajem szepczecie sobie jak to się kochacie.-drwił.
Christopher naprężył się i przysięgam wyglądał jakby zaraz miał się na niego rzucić ale zatrzymałam go ręką.
-Nie jest tego wart-szepnęłam patrząc w podłogę.
-Tak nie jestem tego wart-powiedział spokojnie-Jestem Zły. a on Dobry, Jaka ty będziesz?
-Dosyć!-podniósł głos Christopher,
-Czemu...?-spytał Stark patrząc w oczy Christopherowi.
-DOSYĆ!-krzyknęła babcia.
Zaskoczona spojrzałam na nią.
-Stark idź już, wszystko mieszasz.
-Oczywiście-zgodził się z moją babcią Stark i wyszedł.
Po raz pierwszy czułam się naprawdę szczęśliwa ale Stark wszystko komplikował. Christopher objął mnie i przyciągną do siebie.
-Christopher dzisiaj przyjedzie twój brat-powiedziała babcia.
O bracie Christophera słyszałam niewiele, w sumie Chrstopher nie mówił wiele o swojej rodzinie.
^^^
Stałam z Chrstopherem i babcią w kuchni, zielony samochód podjechał przed dom. Po chwili do domu wszedł chłopak na oko miał dziewiętnaście/dwadzieścia lat. Był on blondynem o szarych oczach. Gdy tylko na mnie spojrzał poczułam się dziwnie. Christopher chcąc chyba zaznaczyć swój teren (czyli mnie) objął mnie i pocałował w policzek. Chłopak zrozumiał o co chodzi Christopherowi i cofną się o krok z uśmiechem.
-Hej ja jestem Mark.
-To jest Ana-przedstawił mnie Christopher.
-Która potrafi mówić-dokończyłam przewracając oczyma.
Mark zaśmiał się na co zazdrosny Christopher spiorunował go wzrokiem i przyciął mnie do siebie.
^^^
Stałam pośrodku kuchni z telefonem w ręce. Pierwsza łza już spływała po policzku. Mój umysł na chwilę się wyłączył czułam tylko ból ten okropny ból....Ale nie fizyczny on był bardziej o podłożu psychicznym. Jak to możliwe to..... nie! To musi być pomyłka!
-Ano co się dzieje?- pytała mnie przerażona babcia ale ja słyszałam ją tylko przez mgłę! Babcia odebrała mi telefon i chwilę porozmawiała. Po chwili usiadła jej oczy zaszły łzami.
-To nie możliwe.-Szepnęła.
Rozdział 3
Ten tydzień miną mi dość nerwowo Starka spotkałam tylko raz a właściwie to przyśnił mi się. Nie byłam pewna czy można to zaliczyć do kategorii spotkania.
^^^
Po kolacji poszłam od razy do mojego pokoju. Zakluczyłam drzwi, przebrałam się w pidżamę i położyłam na łóżku. Z jakiegoś powodu nie mogłam zasnąć. Głowę miałam przepełnioną wydarzeniami z ostatnich kilku dni. Postanowiłam,że krótki spacer dobrze mi zrobi. Cicho ubrałam się i wyszłam z domu. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie usłyszał, chciałam być sama. Wędrowałam już od dobrej godziny, wcale nie byłam ani zmęczona ani śpiąca. Las w ogóle nie wydawał mi się straszny,czułam z nim silną i dziwną więź. Nie rozumiałam tego,zatopiłam się we własnych myślach. Nagle przede mną wyrosła wysoka postać,potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Spojrzałam w górę, na de mną stał Stark! Wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. Musiałam wyglądać jak debilka.
-Co wybieramy się w nocy na spacerek?-spytał i wyciągną dłoń,by pomóc mi wstać. Złapałam jego rękę i podciągnęłam się na nogi. Otrzepałam spodnie z kurzu i pyłu, zauważyłam na nich nowe przetarcie, No świetnie moje nowe spodnie!
-Nie mogłam spać.-zaskoczyła mnie szczerość mojej odpowiedzi, przecież mogłam mu nakłamać, że usłyszałam za oknem jakiś dziwny hałas czy coś! Wbiłam wzrok w ziemię, mam nadzieję, że nie widział purpury na mojej twarzy,
-To może...odprowadzę cię.- Zaproponował. Nie wiem czemu ale ucieszyłam się.
-Tak dzięki...ale to godzina drogi.
-To nic przecież nie zostawię cię samej.
-Okej.-Powiedziałam i ruszyliśmy w stronę domu mojej babci. Po jakimś czasie zrobiło się zimno. Wzdrygnęłam się gdy Stark okrył mnie swoją bluzą.
-Dzięki- wymamrotałam.
Szliśmy już dosyć długo. W końcu tak się zmęczyłam, że musiałam przystanąć.
-Dasz radę?-spytał zmartwiony.-Mogę cię wziąć na ręce, już raz cię niosłem-Zaproponował rozbawiony.
-Nie dzięki dam sobie radę-protestowałam ale byłam tak zmęczona, że nogi mi się trzęsły.
Stark pokiwał zniecierpliwiony głową i staną przede mną tyłem abym weszła mu na barana. Spojrzałam zaskocz ona ale on wykonał pewny ruch głową więc musiałam wejść mu na barana.
Stark poruszał się pewnie tak jakbym ważyła tyle co powietrze. Przed domem było ciemno ale obydwoje zauważyliśmy biegnącego w naszą stronę Christophera. Stark cały się naprężył gotowy do walki.
-Ana co ty tutaj z nim robisz!
-Czy muszą ci się spowiadać!-Krzyknęłam zsuwając się z pleców Starka. Gdy tylko to zrobiłam Christopher podskoczył do nas i zasłaniając mnie swoim ciałem pociągną brutalnie w stronę domu.
-Zostaw-krzyknęłam zdenerwowana i zaskoczona, wyrywając się z uścisku Christophera. Stark zasłonił mnie swoim ciałem prężąc się.
-Uważaj! Tylko ją tkniesz!-krzykną naprężony Christopher grożąc Starkowi. Stark prychną pogardliwie.
-Ona nie jest twoją własnością.
-Ana on jest niebezpieczny...on...jest złem.
-Jakim złem!..... Christopher...... to ty mnie szarpałeś
-On tobą manipuluje!- Krzykną Christopher.
Tego było za wiele co on sobie myślał Stark mnie bronił.
-Stark odprowadź mnie do pokoju
-Oczywiście Ano-powiedział posyłając złowrogie i triumfalne spojrzenie ku Christopherowi. Ruszyliśmy w stronę domu. Nie zważając na Christophera. Stark objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że zrobił to aby udowodnić coś Christopherowi ale nie miałam siły protestować i przeniosłam ciężar ciała na stronę Starka opierając się o niego. Chłopak odprowadził mnie pod samą sypialnie.
-Dzięki-wyszeptałam zmęczona zdejmując bluzę. Chciałam mu ją oddać ale zatrzymał mnie gestem.
-Oddasz mi ją przy okazji.
-Okej...to ja pójdę spać.
-Dobranoc.-Szepną mi do ucha pochylając się nade mną. Wycofał się bez słowa w stronę wyjścia pozostawiając mnie tak stojącą. On nie powinien na mnie tak działać. Dopiero po chwili wyrwałam się z otępienia i weszłam do pokoju. Nawet nie pamiętałam jak ale na pewno wzięłam prysznic.
Rano na śniadaniu było strasznie niezręcznie po tym co się wczoraj stało... to było dziwne.
-Ano muszę wracać do pracy.Tak mi przykro...-Tłumaczyła się moja matka.
-To nic. wszystko jest okej.-Pocieszałam matkę.
-Kochanie wynagrodzę ci to.-Obiecywała matka odjeżdżając z podjazdu.
Pomachałam mamie na pożegnanie i ruszyłam do domu. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia do ogródka. Słońce dzisiaj świeciło i grzało moje czerwone zmarznięte policzki. Usiadłam na bujanej ławeczce i delikatnie się bujałam. Babcia usiadła obok mnie.
-Ano kochanie... nie gniewaj się na niego.
Zdziwiona podniosłam na nią głowę a babcia kontynuowała.
-On się martwił...ty nawet nie znasz tego chłopaka.
Zaskoczona patrzyłam na babcie. Skąd ona mogła....nie...to jest dziwne...chyba jej nie powiedział.
-Babciu skąd to wiesz?
-Moja Ano jeszcze wielu rzeczy nie wiesz. Kochanie nie gniewaj się na Christophera to dobry chłopak.
Czułam, że słowo ''dobry'' miało tutaj głębsze znaczenie.
Babcia wstała i powolnym krokiem ruszyła w stronę domu.
Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki. Iza jest...specyficzna a to wszystko wyjaśnia:
-Ana już myślałam, że na tym zadupiu porwało cię ufo.
- Tak Iza nawet dwa jedno w domu mojej babci a drugie w lesie.-pożaliłam się zerkając przez szybę na Christophera odśnieżającego podjazd.
-AAaaa... wiedziałam, że w końcu to się stanie.
-Co się stanie?
-Chłopak...a nawet dwóch. Przystojni chociaż?
-Niieee...-wykręcałam się.
-Kłamiesz a to znaczy, że mega przystojni.
-Iza muszę kończyć.
-To cię nie ominie. Wszystko mi opowiesz jak przyjedziesz.
-Pa Iza..-Naciskałam.
-Pa, pa
Rozłączyłam się i chwilę stałam uśmiechając się sama do siebie.
Christopher przechodził koło mnie chyba chciał iść do ogrodu ale go zatrzymałam.
-Chris...ja przepraszam ja nawet go nie znam. Miałeś rację.
-To ja przepraszam...przesadziłem ale gdy zobaczyłem ciebie z nim poniosło mnie.
-Okej..to...
-Zaczniemy od nowa?
-Od zera?-Spytałam dla upewnienia wpatrując się w jego piękne oczy.
-Od zera.-zapewnił mnie z uśmiechem.
-Jestem Ana.-przedstawiłam się z uśmiechem.
-A ja Chrisopher...mów mi Chris.
^^^
Po kolacji poszłam od razy do mojego pokoju. Zakluczyłam drzwi, przebrałam się w pidżamę i położyłam na łóżku. Z jakiegoś powodu nie mogłam zasnąć. Głowę miałam przepełnioną wydarzeniami z ostatnich kilku dni. Postanowiłam,że krótki spacer dobrze mi zrobi. Cicho ubrałam się i wyszłam z domu. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie usłyszał, chciałam być sama. Wędrowałam już od dobrej godziny, wcale nie byłam ani zmęczona ani śpiąca. Las w ogóle nie wydawał mi się straszny,czułam z nim silną i dziwną więź. Nie rozumiałam tego,zatopiłam się we własnych myślach. Nagle przede mną wyrosła wysoka postać,potknęłam się o wystający korzeń i upadłam. Spojrzałam w górę, na de mną stał Stark! Wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. Musiałam wyglądać jak debilka.
-Co wybieramy się w nocy na spacerek?-spytał i wyciągną dłoń,by pomóc mi wstać. Złapałam jego rękę i podciągnęłam się na nogi. Otrzepałam spodnie z kurzu i pyłu, zauważyłam na nich nowe przetarcie, No świetnie moje nowe spodnie!
-Nie mogłam spać.-zaskoczyła mnie szczerość mojej odpowiedzi, przecież mogłam mu nakłamać, że usłyszałam za oknem jakiś dziwny hałas czy coś! Wbiłam wzrok w ziemię, mam nadzieję, że nie widział purpury na mojej twarzy,
-To może...odprowadzę cię.- Zaproponował. Nie wiem czemu ale ucieszyłam się.
-Tak dzięki...ale to godzina drogi.
-To nic przecież nie zostawię cię samej.
-Okej.-Powiedziałam i ruszyliśmy w stronę domu mojej babci. Po jakimś czasie zrobiło się zimno. Wzdrygnęłam się gdy Stark okrył mnie swoją bluzą.
-Dzięki- wymamrotałam.
Szliśmy już dosyć długo. W końcu tak się zmęczyłam, że musiałam przystanąć.
-Dasz radę?-spytał zmartwiony.-Mogę cię wziąć na ręce, już raz cię niosłem-Zaproponował rozbawiony.
-Nie dzięki dam sobie radę-protestowałam ale byłam tak zmęczona, że nogi mi się trzęsły.
Stark pokiwał zniecierpliwiony głową i staną przede mną tyłem abym weszła mu na barana. Spojrzałam zaskocz ona ale on wykonał pewny ruch głową więc musiałam wejść mu na barana.
Stark poruszał się pewnie tak jakbym ważyła tyle co powietrze. Przed domem było ciemno ale obydwoje zauważyliśmy biegnącego w naszą stronę Christophera. Stark cały się naprężył gotowy do walki.
-Ana co ty tutaj z nim robisz!
-Czy muszą ci się spowiadać!-Krzyknęłam zsuwając się z pleców Starka. Gdy tylko to zrobiłam Christopher podskoczył do nas i zasłaniając mnie swoim ciałem pociągną brutalnie w stronę domu.
-Zostaw-krzyknęłam zdenerwowana i zaskoczona, wyrywając się z uścisku Christophera. Stark zasłonił mnie swoim ciałem prężąc się.
-Uważaj! Tylko ją tkniesz!-krzykną naprężony Christopher grożąc Starkowi. Stark prychną pogardliwie.
-Ona nie jest twoją własnością.
-Ana on jest niebezpieczny...on...jest złem.
-Jakim złem!..... Christopher...... to ty mnie szarpałeś
-On tobą manipuluje!- Krzykną Christopher.
Tego było za wiele co on sobie myślał Stark mnie bronił.
-Stark odprowadź mnie do pokoju
-Oczywiście Ano-powiedział posyłając złowrogie i triumfalne spojrzenie ku Christopherowi. Ruszyliśmy w stronę domu. Nie zważając na Christophera. Stark objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że zrobił to aby udowodnić coś Christopherowi ale nie miałam siły protestować i przeniosłam ciężar ciała na stronę Starka opierając się o niego. Chłopak odprowadził mnie pod samą sypialnie.
-Dzięki-wyszeptałam zmęczona zdejmując bluzę. Chciałam mu ją oddać ale zatrzymał mnie gestem.
-Oddasz mi ją przy okazji.
-Okej...to ja pójdę spać.
-Dobranoc.-Szepną mi do ucha pochylając się nade mną. Wycofał się bez słowa w stronę wyjścia pozostawiając mnie tak stojącą. On nie powinien na mnie tak działać. Dopiero po chwili wyrwałam się z otępienia i weszłam do pokoju. Nawet nie pamiętałam jak ale na pewno wzięłam prysznic.
Rano na śniadaniu było strasznie niezręcznie po tym co się wczoraj stało... to było dziwne.
-Ano muszę wracać do pracy.Tak mi przykro...-Tłumaczyła się moja matka.
-To nic. wszystko jest okej.-Pocieszałam matkę.
-Kochanie wynagrodzę ci to.-Obiecywała matka odjeżdżając z podjazdu.
Pomachałam mamie na pożegnanie i ruszyłam do domu. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia do ogródka. Słońce dzisiaj świeciło i grzało moje czerwone zmarznięte policzki. Usiadłam na bujanej ławeczce i delikatnie się bujałam. Babcia usiadła obok mnie.
-Ano kochanie... nie gniewaj się na niego.
Zdziwiona podniosłam na nią głowę a babcia kontynuowała.
-On się martwił...ty nawet nie znasz tego chłopaka.
Zaskoczona patrzyłam na babcie. Skąd ona mogła....nie...to jest dziwne...chyba jej nie powiedział.
-Babciu skąd to wiesz?
-Moja Ano jeszcze wielu rzeczy nie wiesz. Kochanie nie gniewaj się na Christophera to dobry chłopak.
Czułam, że słowo ''dobry'' miało tutaj głębsze znaczenie.
Babcia wstała i powolnym krokiem ruszyła w stronę domu.
Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki. Iza jest...specyficzna a to wszystko wyjaśnia:
-Ana już myślałam, że na tym zadupiu porwało cię ufo.
- Tak Iza nawet dwa jedno w domu mojej babci a drugie w lesie.-pożaliłam się zerkając przez szybę na Christophera odśnieżającego podjazd.
-AAaaa... wiedziałam, że w końcu to się stanie.
-Co się stanie?
-Chłopak...a nawet dwóch. Przystojni chociaż?
-Niieee...-wykręcałam się.
-Kłamiesz a to znaczy, że mega przystojni.
-Iza muszę kończyć.
-To cię nie ominie. Wszystko mi opowiesz jak przyjedziesz.
-Pa Iza..-Naciskałam.
-Pa, pa
Rozłączyłam się i chwilę stałam uśmiechając się sama do siebie.
Christopher przechodził koło mnie chyba chciał iść do ogrodu ale go zatrzymałam.
-Chris...ja przepraszam ja nawet go nie znam. Miałeś rację.
-To ja przepraszam...przesadziłem ale gdy zobaczyłem ciebie z nim poniosło mnie.
-Okej..to...
-Zaczniemy od nowa?
-Od zera?-Spytałam dla upewnienia wpatrując się w jego piękne oczy.
-Od zera.-zapewnił mnie z uśmiechem.
-Jestem Ana.-przedstawiłam się z uśmiechem.
-A ja Chrisopher...mów mi Chris.
Rozdział 2
Chłopak na, którego wpadłam miał na imię Christopher. Babcia wyjaśniła mi, że Christopher jest wnukiem jej siostry.
^^^
Spojrzałam zdenerwowana na Christophera. Jesteśmy tutaj dopiero tydzień a on już działał mi na nerwy. Uśmiechał się do mnie jakby nigdy nic a mianowicie wszedł do łazienki kiedy brałam prysznic (''niechcący'').
Nie wytrzymałam i wstałam od stołu. Bez słowa nie zważając na nawoływania mamy i babci wyszłam z kuchni. Ubrałam buty i kurtkę. W pośpiech rzuciłam się do lasu. Las znałam jak własną kieszeń i w sumie nie przestraszyłam się tego, że było tak ciemno. Zachodzące słońce rzucało piękne kolory ale nie to mnie zachwyciło. Jakieś 5 metrów przede mną stała sarna. Patrzyła mi w oczy, zrobiłam krok w jej stronę. Co mnie zdziwiło nie uciekła a nawet sama podeszła do mnie. Już miałam ją dotknąć ale przeszkodził mi w tym czyjś głos:
-Są bardzo przyjazne
Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał chłopak na pierwszy rzut oka miał około dziewiętnastu lat.
-Kim jesteś?-Spytałam trochę zbyt piskliwym głosem. Chłopak zaśmiał się.
-Jestem Stark, a to jest Amy.-Powiedział chłopak patrząc mi w oczy.
Dopiero wtedy zobaczyłam obok niego dziewczynę. Amy (bo tak ją nazwał) była niską rudowłosą szesnastolatką. Była na moje trochę zbyt wyzywająco ubrana, w końcu szła z dziewiętnastolatkiem do lasu...A może po to tutaj przyszli a ja im przerwałam.
-A ty jak się nazywasz- Spytał chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.
-Ana-Odpowiedziałam automatycznie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłam podać fałszywe imię nie wiadomo przecież kim on jest i czego może chcieć.
-Ana...hm..Ładne imię- Powiedział nadal patrząc mi w oczy. Dziewczyna wzdrygnęła się i zmroziła mnie spojrzeniem.
-Dzięki- powiedziałam sztywniejąc.-Co tutaj robicie?-spytałam szybko chcąc zmienić temat. Zaskoczyłam go tym pytaniem na chwilę ale tylko na chwilę.
-Mogli byśmy spytać cię o to samo - Powiedział rozbawiony unosząc jedną brew. To było dziwne. Zrobił krok w moją stronę. Cofnęłam się ale upadłam i uderzyłam się w głowę. Wszystko działo się tak szybko. Ostatnie co zobaczyłam to pochylającego się nade mną Starka i Amy. Chwilę później czułam, że ktoś mnie niesie.
^^^
-Pani?-zwrócił się ktoś do mnie. Odwróciłam się ale to nie ja to moje ciało.
-Bądźcie gotowi w każdej chwili To może się tutaj zjawić-Usłyszałam swój głos tylko trochę poważniejszy. Jakie TO. Stałam po środku jakiejś sali, dużej sali. Spojrzałam na swoje ciało było...inne...Ubrana byłam w suknię jak królowa. Dopiero w tedy zrozumiałam, że to mi się śni albo wydaje. Przecież upadłam i straciłam przytomność. Usłyszałam już tylko krzyki dochodzące z niższego piętra. I moje ciało stanęło na przeciw schodów gotowe na śmierć i co najdziwniejsze to ciało nie czuło strachu tylko radość ale czemu radość! I już miałam zobaczyć co to jest to coś ale ocknęłam się.
Leżałam na kanapie u babci. Nad moją głową pochylały się cztery osoby. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. Chciałam wstać ale Stark i Christopher mnie powstrzymali. Odepchnęłam ich dłonie i usiadłam. Chwilę mi się przypatrywali ale odpuścili i zaczęli mierzyć się wzrokiem. Tego mi jeszcze brakowało aby zaczęli się bić.
-Ano. Wszystko okej?-Spytali równocześnie. Obrzucając się wrogim spojrzeniem.
-Wy się znacie?-Spytałam.
-Niestety.-Odpowiedział Christopher. Spojrzałam na niego zaskoczona.
Gdy zrozumiałam, że Christopher nic mi nie powie spojrzałam na Starka oczekując wyjaśnień. Chłopak patrzył na mnie ale raczej nie zamierzał mi nic tłumaczyć.
-Ano powinnaś odpocząć.-Powiedziała babcia.-A ja zajmę się twoim przyjacielem.
Przyjacielem jakim przyjacielem. Spojrzałam na Starka przecież ja ledwo go znałam a on już mianował siebie na mojego przyjaciela. Byłam oburzona ale prawda była taka, że oczy same lepiły mi się do snu więc odpuściłam i zamknęłam oczy kładąc się z powrotem na kanapę. Przez chwilę myślałam o tym co zaszło w lesie ale mój mózg nie nadawał się w tamtej chwili do myślenia.
-Czy czegoś ci potrzeba?- Spytała babcia.
-Może tylko czegoś na ból głowy.-Szepnęłam unosząc jedną powiekę, którą od razu musiałam z powrotem zamknąć ponieważ światło było tak intensywne.
-Proszę - Powiedziała babcia podając mi lekarstwo. Szybko połknęłam tabletkę i zasnęłam.
Byłam tak zmęczona, że albo nic mi się nie śniło albo nic nie pamiętałam. Rano obudził mnie zapach dochodzący z kuchni. Wstałam z kanapy obok mnie leżała biała kotka babci. Zamruczała i poszła dalej spać. Bezszelestnie udałam się na piętro. W moim pokoju (nadal u babci) leżał czarny kot.
-Ile ona ich ma.- Mruknęłam sama do siebie. I wyjęłam ciuchy z szafy. Po cichutku przeszłam z pokoju do łazienki. W łazience znalazłam kolejnego kota. Babcia a jakąś obsesje. Wzięłam szybki prysznic. Zapinając białą koszulę wpadłam do kuchni. Wpadłam na Christophera i prawie straciłam równowagę ale Christopher przytrzymał mnie w tali. Tego już za wiele! Jego ręka pod pretekstem przytrzymania mnie zsunęła się niżej niż by wypadało. Wściekła złapałam go za ręce i się odsunęłam na co on się zaśmiał. Bez słowa ruszyłam w stronę babci przyglądającej nam się z salonu.
-Uważaj na niego- przestrzegła mnie babcia badawczo mi się przyglądając.
-To palant-mruknęłam. Babcia od razu się rozchmurzyła i kącik jej ust lekko się uniósł. Wyszłam na zewnątrz. Zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Dziwne,jeszcze przed chwilą świeciło słońce. Wzruszyłam ramionami,byłam wściekła na Christophera. Za sobą usłyszałam szelest gałęzi, od razu się odwróciłam. Przede mną stał oparty o drzewo Christopher,miał na ustach swój wkurzający uśmieszek.
-Czego tu chcesz?-wysyczałam. Miałam go serdecznie dość.
-Nadal się gniewasz o uratowanie cię przed upadkiem?-spytał niewinnie. W tym momencie nie wytrzymałam,rzuciłam się na niego z zaciśniętymi pięściami,w pobliskie drzewo uderzyła błyskawica. Christopher złapał mnie za nadgarstki i przyciągną do siebie.Znajdował się tak blisko, że nie mogłam trzeźwo myśleć. Przysuną swoją twarz do mojej. Jęknęłam Nienawidzę go! Dlaczego on mi to robi!?
-Nie denerwuj się księżniczko... to działa źle nie tylko na ciebie-Powiedział odsuwając twarz z satysfakcją. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Palant!-krzyknęłam i pobiegłam do lasu. Gdy znalazłam się nad strumyczkiem wdrapałam się na drzewo. Siedziałam tam już jakiś czas. Pogoda się uspokajała i słyszałam śpiew ptaków. Byłam szczęśliwa ale dlaczego sama nie wiem.
^^^
Spojrzałam zdenerwowana na Christophera. Jesteśmy tutaj dopiero tydzień a on już działał mi na nerwy. Uśmiechał się do mnie jakby nigdy nic a mianowicie wszedł do łazienki kiedy brałam prysznic (''niechcący'').
Nie wytrzymałam i wstałam od stołu. Bez słowa nie zważając na nawoływania mamy i babci wyszłam z kuchni. Ubrałam buty i kurtkę. W pośpiech rzuciłam się do lasu. Las znałam jak własną kieszeń i w sumie nie przestraszyłam się tego, że było tak ciemno. Zachodzące słońce rzucało piękne kolory ale nie to mnie zachwyciło. Jakieś 5 metrów przede mną stała sarna. Patrzyła mi w oczy, zrobiłam krok w jej stronę. Co mnie zdziwiło nie uciekła a nawet sama podeszła do mnie. Już miałam ją dotknąć ale przeszkodził mi w tym czyjś głos:
-Są bardzo przyjazne
Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał chłopak na pierwszy rzut oka miał około dziewiętnastu lat.
-Kim jesteś?-Spytałam trochę zbyt piskliwym głosem. Chłopak zaśmiał się.
-Jestem Stark, a to jest Amy.-Powiedział chłopak patrząc mi w oczy.
Dopiero wtedy zobaczyłam obok niego dziewczynę. Amy (bo tak ją nazwał) była niską rudowłosą szesnastolatką. Była na moje trochę zbyt wyzywająco ubrana, w końcu szła z dziewiętnastolatkiem do lasu...A może po to tutaj przyszli a ja im przerwałam.
-A ty jak się nazywasz- Spytał chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.
-Ana-Odpowiedziałam automatycznie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłam podać fałszywe imię nie wiadomo przecież kim on jest i czego może chcieć.
-Ana...hm..Ładne imię- Powiedział nadal patrząc mi w oczy. Dziewczyna wzdrygnęła się i zmroziła mnie spojrzeniem.
-Dzięki- powiedziałam sztywniejąc.-Co tutaj robicie?-spytałam szybko chcąc zmienić temat. Zaskoczyłam go tym pytaniem na chwilę ale tylko na chwilę.
-Mogli byśmy spytać cię o to samo - Powiedział rozbawiony unosząc jedną brew. To było dziwne. Zrobił krok w moją stronę. Cofnęłam się ale upadłam i uderzyłam się w głowę. Wszystko działo się tak szybko. Ostatnie co zobaczyłam to pochylającego się nade mną Starka i Amy. Chwilę później czułam, że ktoś mnie niesie.
^^^
-Pani?-zwrócił się ktoś do mnie. Odwróciłam się ale to nie ja to moje ciało.
-Bądźcie gotowi w każdej chwili To może się tutaj zjawić-Usłyszałam swój głos tylko trochę poważniejszy. Jakie TO. Stałam po środku jakiejś sali, dużej sali. Spojrzałam na swoje ciało było...inne...Ubrana byłam w suknię jak królowa. Dopiero w tedy zrozumiałam, że to mi się śni albo wydaje. Przecież upadłam i straciłam przytomność. Usłyszałam już tylko krzyki dochodzące z niższego piętra. I moje ciało stanęło na przeciw schodów gotowe na śmierć i co najdziwniejsze to ciało nie czuło strachu tylko radość ale czemu radość! I już miałam zobaczyć co to jest to coś ale ocknęłam się.
Leżałam na kanapie u babci. Nad moją głową pochylały się cztery osoby. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. Chciałam wstać ale Stark i Christopher mnie powstrzymali. Odepchnęłam ich dłonie i usiadłam. Chwilę mi się przypatrywali ale odpuścili i zaczęli mierzyć się wzrokiem. Tego mi jeszcze brakowało aby zaczęli się bić.
-Ano. Wszystko okej?-Spytali równocześnie. Obrzucając się wrogim spojrzeniem.
-Wy się znacie?-Spytałam.
-Niestety.-Odpowiedział Christopher. Spojrzałam na niego zaskoczona.
Gdy zrozumiałam, że Christopher nic mi nie powie spojrzałam na Starka oczekując wyjaśnień. Chłopak patrzył na mnie ale raczej nie zamierzał mi nic tłumaczyć.
-Ano powinnaś odpocząć.-Powiedziała babcia.-A ja zajmę się twoim przyjacielem.
Przyjacielem jakim przyjacielem. Spojrzałam na Starka przecież ja ledwo go znałam a on już mianował siebie na mojego przyjaciela. Byłam oburzona ale prawda była taka, że oczy same lepiły mi się do snu więc odpuściłam i zamknęłam oczy kładąc się z powrotem na kanapę. Przez chwilę myślałam o tym co zaszło w lesie ale mój mózg nie nadawał się w tamtej chwili do myślenia.
-Czy czegoś ci potrzeba?- Spytała babcia.
-Może tylko czegoś na ból głowy.-Szepnęłam unosząc jedną powiekę, którą od razu musiałam z powrotem zamknąć ponieważ światło było tak intensywne.
-Proszę - Powiedziała babcia podając mi lekarstwo. Szybko połknęłam tabletkę i zasnęłam.
Byłam tak zmęczona, że albo nic mi się nie śniło albo nic nie pamiętałam. Rano obudził mnie zapach dochodzący z kuchni. Wstałam z kanapy obok mnie leżała biała kotka babci. Zamruczała i poszła dalej spać. Bezszelestnie udałam się na piętro. W moim pokoju (nadal u babci) leżał czarny kot.
-Ile ona ich ma.- Mruknęłam sama do siebie. I wyjęłam ciuchy z szafy. Po cichutku przeszłam z pokoju do łazienki. W łazience znalazłam kolejnego kota. Babcia a jakąś obsesje. Wzięłam szybki prysznic. Zapinając białą koszulę wpadłam do kuchni. Wpadłam na Christophera i prawie straciłam równowagę ale Christopher przytrzymał mnie w tali. Tego już za wiele! Jego ręka pod pretekstem przytrzymania mnie zsunęła się niżej niż by wypadało. Wściekła złapałam go za ręce i się odsunęłam na co on się zaśmiał. Bez słowa ruszyłam w stronę babci przyglądającej nam się z salonu.
-Uważaj na niego- przestrzegła mnie babcia badawczo mi się przyglądając.
-To palant-mruknęłam. Babcia od razu się rozchmurzyła i kącik jej ust lekko się uniósł. Wyszłam na zewnątrz. Zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Dziwne,jeszcze przed chwilą świeciło słońce. Wzruszyłam ramionami,byłam wściekła na Christophera. Za sobą usłyszałam szelest gałęzi, od razu się odwróciłam. Przede mną stał oparty o drzewo Christopher,miał na ustach swój wkurzający uśmieszek.
-Czego tu chcesz?-wysyczałam. Miałam go serdecznie dość.
-Nadal się gniewasz o uratowanie cię przed upadkiem?-spytał niewinnie. W tym momencie nie wytrzymałam,rzuciłam się na niego z zaciśniętymi pięściami,w pobliskie drzewo uderzyła błyskawica. Christopher złapał mnie za nadgarstki i przyciągną do siebie.Znajdował się tak blisko, że nie mogłam trzeźwo myśleć. Przysuną swoją twarz do mojej. Jęknęłam Nienawidzę go! Dlaczego on mi to robi!?
-Nie denerwuj się księżniczko... to działa źle nie tylko na ciebie-Powiedział odsuwając twarz z satysfakcją. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Palant!-krzyknęłam i pobiegłam do lasu. Gdy znalazłam się nad strumyczkiem wdrapałam się na drzewo. Siedziałam tam już jakiś czas. Pogoda się uspokajała i słyszałam śpiew ptaków. Byłam szczęśliwa ale dlaczego sama nie wiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)