czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 2

Chłopak na, którego wpadłam miał na imię Christopher. Babcia wyjaśniła mi, że Christopher jest wnukiem jej siostry.
                                                                ^^^
Spojrzałam zdenerwowana na Christophera. Jesteśmy tutaj dopiero tydzień a on już działał mi na nerwy. Uśmiechał się do mnie jakby nigdy nic a mianowicie wszedł  do łazienki kiedy brałam prysznic (''niechcący'').
Nie wytrzymałam i wstałam od stołu. Bez słowa nie zważając na nawoływania mamy i babci wyszłam z kuchni. Ubrałam buty i kurtkę. W pośpiech rzuciłam się do lasu. Las znałam jak własną kieszeń i w sumie nie przestraszyłam się tego, że było tak ciemno. Zachodzące słońce rzucało piękne kolory ale nie to mnie  zachwyciło. Jakieś 5 metrów przede mną stała sarna. Patrzyła mi w oczy, zrobiłam krok w jej stronę. Co mnie zdziwiło nie uciekła a nawet sama podeszła do mnie. Już miałam ją dotknąć ale przeszkodził mi w tym czyjś głos:
-Są bardzo przyjazne
Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał chłopak na pierwszy rzut oka miał około dziewiętnastu lat.
-Kim jesteś?-Spytałam trochę zbyt piskliwym głosem. Chłopak zaśmiał się.
-Jestem Stark, a to jest Amy.-Powiedział chłopak patrząc mi w oczy.
Dopiero wtedy zobaczyłam obok niego dziewczynę. Amy (bo tak ją nazwał) była niską rudowłosą szesnastolatką. Była na moje trochę zbyt wyzywająco ubrana, w końcu szła z dziewiętnastolatkiem do lasu...A może po to tutaj przyszli a ja im przerwałam.
-A ty jak się nazywasz- Spytał chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.
-Ana-Odpowiedziałam automatycznie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłam podać fałszywe imię nie wiadomo przecież kim on jest i czego może chcieć.
-Ana...hm..Ładne imię- Powiedział nadal patrząc mi w oczy. Dziewczyna wzdrygnęła się i zmroziła mnie spojrzeniem.
-Dzięki- powiedziałam sztywniejąc.-Co tutaj robicie?-spytałam szybko chcąc zmienić temat. Zaskoczyłam go tym pytaniem na chwilę ale tylko na chwilę.
-Mogli byśmy spytać cię o to samo - Powiedział rozbawiony unosząc jedną brew. To było dziwne. Zrobił krok w moją stronę. Cofnęłam się ale upadłam i uderzyłam się w głowę. Wszystko działo się tak szybko. Ostatnie co zobaczyłam to pochylającego się nade mną Starka i Amy. Chwilę później czułam, że ktoś mnie niesie.
                                                                                ^^^
-Pani?-zwrócił się ktoś do mnie. Odwróciłam się ale to nie ja to moje ciało.
-Bądźcie gotowi w każdej chwili To może się tutaj zjawić-Usłyszałam swój głos tylko trochę poważniejszy. Jakie TO. Stałam po środku jakiejś sali, dużej sali. Spojrzałam na swoje ciało było...inne...Ubrana byłam w suknię jak królowa. Dopiero w tedy zrozumiałam, że to mi się śni albo wydaje. Przecież upadłam i straciłam przytomność. Usłyszałam już tylko krzyki dochodzące  z niższego piętra. I moje ciało stanęło na przeciw schodów gotowe na śmierć i co najdziwniejsze to ciało nie czuło strachu tylko radość ale czemu radość! I już miałam zobaczyć co to jest to coś ale ocknęłam się.

Leżałam na kanapie u babci. Nad moją głową pochylały się cztery osoby. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. Chciałam wstać ale Stark i Christopher mnie powstrzymali. Odepchnęłam ich dłonie i usiadłam.  Chwilę mi się przypatrywali ale odpuścili i zaczęli mierzyć się wzrokiem. Tego mi jeszcze brakowało aby zaczęli się bić.
-Ano. Wszystko okej?-Spytali równocześnie. Obrzucając się wrogim spojrzeniem.
-Wy się znacie?-Spytałam.
-Niestety.-Odpowiedział Christopher. Spojrzałam na niego zaskoczona.
Gdy zrozumiałam,  że Christopher nic mi nie powie spojrzałam na Starka oczekując wyjaśnień. Chłopak patrzył na mnie ale raczej nie zamierzał mi nic tłumaczyć.
-Ano powinnaś odpocząć.-Powiedziała babcia.-A ja  zajmę się twoim przyjacielem.
Przyjacielem jakim przyjacielem. Spojrzałam na Starka przecież ja ledwo go znałam a on już mianował siebie na mojego przyjaciela. Byłam oburzona ale prawda była taka, że oczy same  lepiły mi się do snu więc odpuściłam i zamknęłam oczy kładąc się z powrotem na kanapę. Przez chwilę myślałam o tym co zaszło w lesie ale mój mózg nie nadawał się w tamtej chwili do myślenia.
-Czy czegoś ci potrzeba?- Spytała babcia.
-Może tylko czegoś na ból głowy.-Szepnęłam unosząc jedną powiekę, którą od razu musiałam z powrotem zamknąć ponieważ światło było tak intensywne.
-Proszę - Powiedziała babcia podając mi lekarstwo. Szybko połknęłam tabletkę i zasnęłam.
Byłam tak zmęczona, że albo nic mi się nie śniło albo nic nie pamiętałam. Rano obudził mnie zapach dochodzący z kuchni. Wstałam z kanapy obok mnie leżała biała kotka babci. Zamruczała i poszła dalej spać. Bezszelestnie udałam się na piętro. W moim pokoju (nadal u babci) leżał czarny kot.
-Ile ona ich ma.- Mruknęłam sama do siebie. I wyjęłam ciuchy z szafy. Po cichutku przeszłam z pokoju do łazienki. W łazience znalazłam kolejnego kota. Babcia a jakąś obsesje. Wzięłam szybki prysznic. Zapinając białą koszulę wpadłam do kuchni. Wpadłam na Christophera i prawie straciłam równowagę ale Christopher przytrzymał mnie w tali. Tego już za wiele! Jego ręka pod pretekstem przytrzymania mnie zsunęła się niżej niż by wypadało. Wściekła złapałam go za ręce i się odsunęłam na co on się zaśmiał. Bez słowa ruszyłam w stronę babci przyglądającej nam się z salonu.
-Uważaj na niego- przestrzegła mnie babcia badawczo mi się przyglądając.
-To palant-mruknęłam. Babcia od razu się rozchmurzyła i kącik jej ust lekko się uniósł. Wyszłam na zewnątrz. Zaczął padać deszcz i wiać silny wiatr. Dziwne,jeszcze przed chwilą świeciło słońce. Wzruszyłam ramionami,byłam wściekła na Christophera. Za sobą usłyszałam szelest gałęzi, od razu się odwróciłam. Przede mną stał oparty o drzewo Christopher,miał na ustach swój wkurzający uśmieszek.
-Czego tu chcesz?-wysyczałam. Miałam go serdecznie dość.
-Nadal się gniewasz o uratowanie cię przed upadkiem?-spytał niewinnie. W tym momencie nie wytrzymałam,rzuciłam się na niego z zaciśniętymi pięściami,w pobliskie drzewo uderzyła błyskawica. Christopher złapał mnie za nadgarstki i przyciągną do siebie.Znajdował się tak blisko, że nie mogłam trzeźwo myśleć. Przysuną swoją twarz do mojej. Jęknęłam Nienawidzę go! Dlaczego on mi to robi!?
-Nie denerwuj się księżniczko... to działa źle nie tylko na ciebie-Powiedział odsuwając twarz z satysfakcją. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Palant!-krzyknęłam i pobiegłam do lasu. Gdy znalazłam się nad strumyczkiem wdrapałam się na drzewo. Siedziałam  tam  już jakiś czas. Pogoda się uspokajała i słyszałam śpiew ptaków. Byłam szczęśliwa ale dlaczego sama nie wiem.

2 komentarze:

  1. Witaj! Kolejny ciekawy rozdział. Bardzo podoba mi się Twoja historia. Zajrzę jeszcze tu nie jeden raz, bo przecież muszę się dowiedzieć, co stanie się dalej. :D Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Oczywiście bardzo mnie cieszy, że chociaż ktoś się tu pojawił.:)

      Usuń